Jan Henryk Dąbrowski w Rawiczu
... w 200 – lecie Mazurka Dąbrowskiego, naszego Hymnu Narodowego, przystańmy na chwilę w okolicach rawickiego Rynku i spróbujmy przenieść się w wyobraźni w przeszłość. Był rok 1807. Rawicz, który z najbliższą okolicą znalazł się na południowo – zachodnim skraju Księstwa Warszawskiego, leczył rany po niedawnym, ogromnym pożarze (29 kwietnia 1801 roku spłonęła wielka liczba domostw wraz z protestancką świątynią). Ratusz stał ten sam, co obecnie. Protestanci kończyli budowę nowego zboru według projektu C. G. Langhansa. Nasze miasto było wtedy jednym z 15 ośrodków (m.in. obok Leszna i Kościana) tworzenia pułku polskiego wojska. Czwartym (później wg numeracji wojskowych – dwunastym) pułkiem piechoty, liczącym z założenia ponad 2500 żołnierzy, dowodzili: płk Stanisław Poniński, mjr Antoni Darewski, I. Zieliński, Jan Weyssenhoff. Dowódcą całej dywizji był gen. Jan Henryk Dąbrowski. Prawdopodobnie gen. Dąbrowski przebywał wówczas w Rawiczu. Tak opisał to zdarzenie Gabriel Zych w książce „Generałowa”: „... Rawicz był miasteczkiem małym, liczył wówczas zaledwie 4 tysiące mieszkańców, ale posiadał rozwinięty przemysł, szczególnie sukienniczy. Właścicielami manufaktur, których wyroby eksportowane były nawet do Rosji i do dalekich Chin, była ludność napływowa, przeważnie z Czech i ze Śląska, w większości protestancka, o niemieckich nazwiskach. Mimo to wracające z wojny wojsko polskie zostało przez tych osobliwych obywateli nowoutworzonego Księstwa warszawskiego serdecznie powitane. Prawdopodobnie przewidywali rawiczanie, że ten nowy porządek utrzyma się przez długi czas. Tak się złożyło, że zarówno dowódca Poniński, jak i mjr pułku Weyssenhoff uznali za wskazane doprowadzić do zbliżenia wojska z ludnością cywilną w garnizonie. Wojsko zyskuje sympatię przez parady, z całym swym osobliwym rytuałem oraz przez koncerty orkiestr dętych. Toteż już w tydzień po rozkwaterowaniu pułku w mieście i okolicy, urządzono paradę, która przypadła do gustu mieszkańcom Rawicza. Stworzyło to okazję, by ludność cywilna dostrzegła, że ci bohaterowie spod Tczewa, Gdańska i Friedlandu są prawie obdarci. Nie wiadomo kto z obywateli małego miasteczka wystąpił z inicjatywą, w każdym razie kilka dni później do pułkownika Ponińskiego przyszedł prezydent Rawicza Helwicht w towarzystwie przewodniczącego cechu sukienników Brauna. Obywatele ci na dwa głosy oświadczyli ni mniej, ni więcej, tylko, że miasto chce umundurować swoich żołnierzy. Propozycja już sama w sobie była zaskakująca, jako że pułk liczył około 2,5 tysiąca ludzi, a więc 4 mieszkańców Rawicza miało sfinansować 3 uniformy. Było to sporym obciążeniem. Ale nie kwestia pieniężna stała się w tym przedsięwzięciu najważniejsza. Zastanawia strona organizacyjna dopełnienia fundacji. Zakład krawiecki pułku posiadał zaledwie 8 rzemieślników. W 4 – tysięcznym Rawiczu mogło być najwyżej 5 – 6 majstrów od igły. A mundury dla pełnego stanu osobowego jednostki zostały przekazane w 2 miesiące po złożeniu zobowiązania przez ojców miasta. Biorąc pod uwagę, że wszystkie prace krawieckie wykonywane były ręcznie, 2,5 tysiąca wymyślnych mundurów, to był ogrom pracy. Sprowadzili podobno rawiczanie kilkunastu krawców z okolicy, wciągnęli do pomocy umiejące szyć kobiety; pracowali dnie i noce, ale postawili na swoim. Może zastanawiać, dlaczego żyjącym w Rawiczu kacerzom tak bardzo zależało na pośpiechu. Otóż niemal w przeddzień wybuchu wojny francusko – pruskiej ukończono tam budowę kościoła ewangelickiego. Z poświęceniem przybytku czekano, aż zapanuje spokój. Gdy pora nadeszła, wyznaczono ceremonię na 3 dzień września. Po przybyciu do miasta ktoś wpadł na koncept, że nie będzie wykroczeniem wobec nakazywanej przez Lutra skromności obrzędów, jeżeli weźmie w uroczystości udział również miejscowy pułk. Poniński i Weyssenhoff nie widzieli przeszkód. Wspólnie ustalono program uroczystości: ceremonia religijna, obiad żołnierski, a wieczorem bal w salach redutowych Ratusza. Obie strony mogły zaprosić dowolną ilość gości. Oficerowie zostali uprzedzeni, iż ze Śląska zjedzie na uroczystość jakiś pastor, będący dostojnikiem Kościoła Luterańskiego oraz kilkanaście innych jeszcze osób. Poniński uznał za konieczne zameldować o zamiarze dowódcy dywizji w Poznaniu. Oczywiście nie spodziewał się stamtąd gości, a na moment nie zaświtała mu w głowie myśl, by mógł zjawić się sam Dąbrowski, bardzo jeszcze w tym czasie zajęty sprawami powojennymi, a ponadto niezupełnie zdrowy i utykający na zranioną pod Tczewem nogę. Wysłał Poniński meldunek o uroczystościach, bo był służbistą. Ktoś miał pomysł, żeby zaprosić „honorowego nadliczbowego oficera pułku”, Barbarę Chłapowską. Wysłał Poniński i do niej zaproszenie, jako że miał poczucie humoru. W osobliwych okolicznościach przecinają się nieraz drogi ludzkich losów. Zarówno podobno Barbara Chłapowska, jak i Henryk Dąbrowski przybyli wtedy do Rawicza przez ciekawość. Można dać temu wiarę. Pierwszy to był wypadek, że wojsko polskie zamierzało wystąpić w uroczystości religijnej innego wyznania niż katolickie. 25 – letnia już Barbara była niezmiernie ciekawa życia i chętnie uczestniczyła we wszelkich wydarzeniach, które zasługiwały na utrwalenie w pamięci pokoleń. Dąbrowski był w pewnym sensie zainteresowany osobiście tym pierwszym zwiastunem zmiany mentalności rodaków, jako że sam pochodził z rodziny dwuwyznaniowej, ojciec i on należeli do Kościoła katolickiego, a matka i siostry były protestantkami. Tak więc nieco inne były powody, które skłoniły romantyczną parę do odwiedzenia miasteczka Rawicz. Ale pobudki były bez znaczenia. Dosyć, że spotkali się po raz drugi, stary generał z dziedziczką na Łopuchowie. Jak przebiegały fety w Rawiczu, opisało 3 pamiętnikarzy, lecz wszystkie relacje bardzo się różnią. Wiadomo tylko, że 12 pułk piechoty wystąpił w nowym umundurowaniu, że orkiestra grała na centralnym placu miasteczka od świtu do zapadnięcia ciemności oraz że ewangelicka ludność przybyciem Dąbrowskiego na ich uroczystość ogromnie była wzruszona. Na balu wszyscy byli podobno wpatrzeni w Dąbrowskiego tak, jak on w Barbarę”. Warto nadmienić, że niedługo potem, bo już 5 listopada 1807 roku odbył się huczny ślub gen. Jana Henryka Dąbrowskiego z Barbarą Chłapowską. Uroczystość miała miejsce w poznańskiej katedrze. Małżonkowie osiedlili się w Winnej Górze. A rawicki pułk piechoty 8 września 1808 roku odmaszerował do Torunia. Janusz M. Hamielec