Rawicz w „Albumie Przewodnika Katolickiego" z 1904 roku - cz.1
... poszukujemy często ciekawostek związanych z naszym miastem. Niejednokrotnie są nimi kruszące się ze starości fotografie, przechowywane przez lata pożółkłe dokumenty, zniszczone odciski pieczęci, wyszperane w pamięci starszych mieszkańców miasta informacje...
Na łamach „Genezaret", w ciągu ostatnich siedmiu lat, niejednokrotnie prezentowałem sporządzane w różnych okresach, przez różnych autorów, opisy Rawicza. Przedstawiłem m.in. krótką kronikarską charakterystykę miasta, sporządzoną na początku XVIII wieku ręką szwedzkiego kronikarza Adlerfelda, zapiski XIX - wiecznych dziejopisów czy oryginalny opis Grodu Przyjemskich, przelany na papier w 1923 roku, przez burmistrza Rawicza - Kazimierza Czyszewskiego.
Zamieszczone poniżej opowiadanie o Rawiczu, a właściwie o świątyniach katolickich naszego miasta, powstało dokładnie 100 lat temu. Opublikowane zostało w „Albumie Przewodnika Katolickiego" - dodatku (wydawanego w postaci regularnej wkładki) do „Przewodnika Katolickiego". Ukazało się 26 czerwca 1904 roku, jako 28 odcinek cyklu. W innych terminach przekazane były informacje o dziejach nowych świątyń m.in. w Jutrosinie, Golejewku, Zielonej Wsi, Kołaczkowicach, Smolicach, Pakosławiu ...
Nie znamy autora poniższego opowiadania. Tekst jednak jest niezmiernie interesujący, zawiera wiele mało znanych szczegółów z dziejów Rawicza. Zamieszczam go w całości (niewielkie fragmenty wykorzystywałem w przeszłości), po dokonaniu drobnych korekt ortografii i stylistyki - to ze względu na najmłodszych czytelników. A więc tak pisano w roku 1904...
„Nad pięknym, wysokimi górami od zachodu i południa otoczonym jeziorem, stał przed dawnymi laty w Sierakowie, nad granicą śląską, zamek hrabiów z Przyjmy Przyjemskich. Dobra hrabiowskie sięgały pod austriacką granicę, gdzie dziś jeszcze, nie zważając na niezgodę, dzielącą ich narody, obok siebie stoją orły pruski, rosyjski i austriacki. Dziś ród hrabiów wymarł, jezioro zarosło, a tylko okrutnie głęboki staw przypomina dawniejsze jego istnienie; z Sierakowa zrobił się Wilhelmsgrund i dużo, dużo się zmieniło.
Na południe od Sierakowa, na gruntach tejże wsi, założył hrabia Olbracht z Przyjmy Przyjemski, kasztelan gnieźnieński, w roku 1637 (Rawicz założony został w 1638 roku - JH) miasto Rawicz dla niemiecko - protestanckich wychodźców z Salzburskiego. W mniejszej tylko liczbie osiedlili się w Rawiczu także rzemieślnicy Niemcy - katolicy. Dla luteranów wybudowano wielki zbór, katolicy należeli do pobliskiej parafii - Łaszczyna, albo też uczęszczali do kościoła klasztornego OO. Reformatów w Rawiczu. Kościół ten i klasztor wybudował w roku 1673 Jan Opaliński, generał wielkopolski, ówczesny dziedzic Rawicza. W roku 1707 spaliło go wojsko moskiewskie. Odbudowała go w okazalszym kształcie Katarzyna z Opalińskich księżna Sapieżyna, ówczesna właścicielka Rawicza. Od roku 1696, jak to księgi metryczne wykazują, niezawodnie wskutek porozumienia się z proboszczem z Łaszczyna, zakonnicy z klasztoru rawickiego sprawowali duszpasterstwo dla katolików rawickich. Księgi dowodzą, jak wielkie klasztor wywierał wpływy na stosunki religijne. Rok rocznie według tych ksiąg nastąpiło kilka, a nawet kilkanaście nawróceń luteranów, nawet Żydów. Zrozumie to każdy, gdy usłyszy, że pracowało nad zbawieniem dusz z reguły ośmiu ojców: trzech kaznodziei polskich, tyleż niemieckich i dwóch spowiedników stałych. Ale jak wszędzie w kościele, tak i tu zły duch, dziełu zbawienia się sprzeciwiając, znalazł środek, aby kościół i klasztor zamknięto. Po ostatnim rozbiorze Polski potrzebowano w Prusach domostwa na więzienie dla zbrodniarzy. Obszerny rawicki klasztor wydawał się najstosowniejszy. I co się dzieje ? Od roku 1820 tam, gdzie dawniej niejeden z obciążonym sumieniem dobrowolnie się schronił, aby resztę życia na pokucie przepędzić, dziś najgorszych zbrodniarzy wsadzają gwałtem na poprawę. Ci zaś, którzy mają ich naprawić, zamiast różańca noszą przy boku szablę, zamiast krzyża flintę.
Tak od roku 1820 rawiccy katolicy mogli co prawda jeszcze używać kościoła klasztornego, ale tylko w ściśle określonym czasie. Później jednak wyparto ich z kościoła do nich prawnie należącego. A stało się to w sposób następujący. Z początku nabożeństwo dla więźniów odbywało się w refektarzu klasztornym czyli w sali jadalnej, z czasem wprowadzono więźniów katolików do kościoła, a w roku 1851 ówczesny ksiądz Arcybiskup Przyłuski musiał zaprotestować przeciw profanacji kościoła katolickiego przez odprawienie nabożeństwa ewangelickiego i zakazał kapłanowi miejscowemu odprawiania nabożeństwa w profanowanym kościele. Gdy jednakże dyrekcja nie ustąpiła, a rząd jej przyznał słuszność, chcąc nie chcąc, gmina i władza duchowna musiała się na to zgodzić, że przy tym samym ołtarzu, na którym spoczywał przed chwilą Zbawiciel ukryty pod postacią chleba, odprawiano nabożeństwo dla innowierców. Doprawdy serce się kraje wiernym czytającym kronikę kościoła rawickiego: jak to kościół przeznaczony dla parafian rawickich, bez wahania im zabierano. Parafia wytoczyła proces, ale przegrała go trzy razy, bo miała tylko resztki akt, nie udowadniających dokumentnie przynależności kościoła do parafii. Rozczarowanie było wielkie, gdy po wielkiej nadziei wygrania procesu taki zapadł wyrok, a parafia 1500 marek musiała zapłacić kosztów.
Ale jeszcze większy rawickich katolików czekał krzyż i smutek. W roku 1853 wybuchł ogień w zakładzie. Z kościoła mocno zagrożonego, ksiądz Kapelan A. Gładysz przeniósł Najświętszy Sakrament do Łaszczyna. Tymczasem i parafianie nie małych dokładali sił, aby kościół ocalić, co się im najzupełniej udało. Zdarzyło się to w Wielki Piątek.
W pierwsze święto wielkanocne katolicy długo, lecz na próżno czekali na otwarcie kościoła. Ksiądz Kapelan Gładysz ze smutkiem ogłosił wiadomość, że dyrektor zakładu Müller umieścił w kościele 300 więźniów, których dom mieszkalny się był spalił. Odtąd odbywało się nabożeństwo w małym mieszkaniu miejscowego księdza.
Dopiero po czterech latach oddano kościół poreformacki parafii do użytku ograniczonego: w niedzielę i święta od 10 - tej do 12 - tej i od 3 - ciej do 4 - tej, w dni powszednie z wyjątkiem poniedziałków, wtorków i czwartków na cały dzień...".
Janusz M. Hamielec